Nie tylko nieść pomoc, ale również być gotowym na jej przyjęcie – tak zdaniem psycholożki i psychoonkolożki Adrianny Sobol pielęgniarki i pielęgniarze powinni myśleć o swojej pracy. W rozmowie z portalem jestempielegniarka.pl ekspertka wskazuje na mechanizmy powstawania wypalenia zawodowego, a także radzi, jak dbać o swój dobrostan psychiczny.
Ostatnie badania wskazują, że nawet 50 proc. pielęgniarek chce zrezygnować ze swojego dotychczasowego miejsca pracy, a wzrost liczby pacjentów istotnie z tą chęcią koreluje. Wiele mówi się również o problemie wypalenia zawodowego po pandemii COVID-19. Czy pracując w środowisku pielęgniarek i pielęgniarzy, odczuwa Pani ten trend?
Rzeczywiście wypalenie zawodowe jest problemem silnie odczuwalnym w środowisku – zarówno pielęgniarskim, jak i lekarskim. Zjawisko to nie jest jednak niczym nowym. Wypalenie zawodowe w szczególności wśród przedstawicieli zawodów pomocowych jest problemem podnoszonym od wielu lat. Oczywiście pandemia COVID-19 sprawiła, że problem ten został jeszcze mocniej uwypuklony i zaczęto o nim szerzej i głośniej mówić.
„Pracując na oddziałach szpitalnych i mając kolegów i koleżanki wśród lekarzy i pielęgniarek, sama obserwuję znaczący wzrost liczby osób, które po pandemii otwarcie przyznają, że nie dają rady, nie mają sił”.
Musimy pamiętać, że oczywiście sama pandemia była sytuacją arcytrudną, wyrwała wiele osób z pewnego rytmu działania i poczucia bezpieczeństwa. To był też czas, kiedy personel pielęgniarski był szczególnie narażony na utratę zdrowia i życia.
Jako społeczeństwo musieliśmy mierzyć się w tym czasie z licznymi obostrzeniami, natomiast dla personelu medycznego był to czas nadmiarowej ilości pracy, wyzwań związanych z brakami kadrowymi, a także z koniecznością towarzyszenia ogromnej liczbie pacjentów, którzy zmarli. Miałam okazję rozmawiać z pielęgniarkami anestezjologicznymi, które pracowały na oddziałach covidowych, i opowiadając o swojej pracy, otwarcie mówiły, że nigdy nie spotkały się z taką skalą śmierci na oddziałach. Nie ma nic bardziej obciążającego dla personelu medycznego niż towarzyszenie odchodzącym pacjentom.
Na to wszystko nakłada się poczucie, że problemy sygnalizowane przez środowisko są w sposób wielowymiarowy lekceważone przez pracodawców i decydentów.
Nie ułatwia tej sytuacji z pewnością permanentny kryzys kadrowy?
Zdecydowanie tak – braki kadrowe, zbyt mała liczba specjalistów, a jednocześnie rosnąca liczba pacjentów, którzy mają dodatkowo coraz większe oczekiwania i swoje roszczenia. Frustrację wynikającą z funkcjonowania systemu ochrony zdrowia przelewają na pielęgniarki i pielęgniarzy.
A jak w tym wszystkim odnajduje się najmłodsze pokolenie pielęgniarek i pielęgniarzy?
Prowadząc wykłady na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym dla studentek i studentów kierunku pielęgniarskiego, bardzo często słyszę, że jeśli praca nie spełni pokładanych w niej oczekiwań, to rozwiązaniem będzie przekwalifikowanie się i zmiana zawodu.
„Młodzi ludzie otwarcie deklarują, że rozważają scenariusz rezygnacji z pracy lub szukania jej w zawodzie, ale w miejscu, gdzie nie będzie ona tak bardzo obciążająca. To również jest pewna specyfika młodego pokolenia, które chce się chronić i nie będzie się godzić na dotychczasowe warunki, które są oferowane personelowi pielęgniarskiemu”.
To będzie również wyzwanie dla pracodawców.
Oczywiście, ale moim zdaniem już teraz pracodawcy – oprócz kwestii płacowych – powinni uwzględniać to, że nadal zbyt mało miejsca poświęca się wsparciu dla personelu pielęgniarskiego. Mam tu na myśli kwestię rozwoju kompetencji miękkich, umiejętności przeciwdziałania wypaleniu zawodowemu, czy komunikacji medycznej, rozpoznawania różnych profili emocjonalnych i sposobów radzenia sobie z najtrudniejszymi emocjami.
„System nadal nie oferuje szkoleń z zakresu przekazywania niepomyślnych informacji, czy szkoleń związanych m.in. z umiejętnością towarzyszenia pacjentowi w chorobie przewlekłej zagrażającej jego życiu. Brakuje mi w nim wprowadzenia obowiązku sprawowania opieki psychologicznej nad personelem medycznym, czy możliwości superwizji dla personelu medycznego”.
Prowadząc wykłady i szkolenia z zakresu komunikacji czy dobrostanu psychicznego dla pielęgniarek, często miewam sytuacje, w których któraś z uczestniczek płacze. Zazwyczaj w rozmowie przyznają, że coś w nich pęka, bo nie radzą sobie z wyzwaniami, jakie stawiają przed nimi system, pracodawcy, czy sami pacjenci. I tutaj pracodawcy powinni zwrócić szczególną uwagę na tworzenie tzw. teamów medycznych. Często o nich mówimy, ale w praktyce okazuje się, że nie ma to przełożenia na stan faktyczny. Chodzi o to, by pracując w zespole i widząc, że któryś z jego członków ma problem np. z pacjentem w stanie terminalnym, spróbować taką osobę odciążyć, dać jej oddech i ułatwić jej zdystansowanie się.
Co może zrobić pielęgniarka i pielęgniarz, by ograniczyć ryzyko pojawienia się wypalenia zawodowego? Jak powinni o siebie dbać?
Często powtarzam, że chcąc wykonywać ten zawód, muszą uczyć się przestrzegania emocjonalnej higieny zawodowej. Każdy pielęgniarz, każda pielęgniarka, musi zadbać o siebie, bo nikt inny nie zrobi tego za nich. Mam tutaj na myśli nie tylko kwestię regularnej aktywności fizycznej, ale również przestrzegania godzin pracy, rozsądnego planowania dyżurów, tak, by nie spędzać w pracy dwóch dób pod rząd, wykorzystywania w pełni urlopów i nieodkładania odpoczynku na mityczne „później”. Warto również zadbać o rozwijanie miękkich kompetencji psychologicznych – to zawsze będzie budowało poczucie własnej wartości.
Zachęcam również do doskonalenia umiejętności stawiania granic i budowania higieny emocjonalnej. Poza pracą spotykajmy się z innymi ludźmi, róbmy sobie przyjemności, kształtujmy swoje życie w oderwaniu od pracy. Jest to szczególnie ważne dla osób wykonujących zawody pomocowe, gdzie w pracy jest się „na służbie”, ale po wyjściu z niej pozwólmy sobie na to, by z tej służby zejść. Niech droga do domu będzie czasem wyciszenia i czasem poukładania sobie w głowie emocji, jakich się doświadczyło.
Nie możemy również zapominać o tym, żeby nie zamykać się na specjalistyczną pomoc. Zarówno lekarze, jak i pielęgniarki i pielęgniarze, są eksponowani na STSD, czy wtórny zespół stresu pourazowego. To zjawisko pojawia się w wyniku oglądania i obcowania z nadmiernym cierpieniem i często związane jest z towarzyszeniem pacjentom w cierpieniu. Przyczyną lęku pojawiającego się we wtórnym zespole stresu pourazowego nie jest bezpośredni kontakt z traumatycznymi wydarzeniami, jak ma to miejsce w PTSD, ale bycie świadkiem wydarzeń trudnych dla innych ludzi. Personel medyczny, pielęgniarze i pielęgniarki, muszą pamiętać, że również są ludźmi. Nie tylko niosą pomoc, ale również mogą jej oczekiwać.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Marta Markiewicz-Melon
Komentarze