Obcowanie ze śmiercią to zjawisko, którego wiele pielęgniarek nie uniknie w swojej pracy na szpitalnych oddziałach, w hospicjach, czy domach opieki długoterminowej. O tym, jak sobie radzić z odchodzeniem pacjenta rozmawiamy z dr n. o zdr. Aleksandrą Tomaszek, psychologiem i psychotraumatologiem z Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie.

Odejście pacjenta może budzić w personelu medycznym wiele emocji – od złości po uczucie straty, smutek, a czasem również ulgę. Jak personel medyczny może zarządzać swoimi emocjami po śmierci pacjenta?

Muszę przyznać, że rzeczywiście pielęgniarki to grupa zawodowa, która ze śmiercią obcuje najwięcej. Sama muszę przyznać się, że moim pierwszym zawodem jest pielęgniarstwo anestezjologiczne i w swojej karierze zawodowej wielu pacjentów pożegnałam. Chcąc pracować w tym zawodzie, zdecydowanie należy się ze swoją śmiercią skonfrontować i jednocześnie nie można „umierać” razem ze swoimi pacjentami. To wymaga pewnego dystansu.

„Nie możemy patrzeć na pacjenta, jak na kogoś bliskiego – kolegę, czy koleżankę. Wchodzenie w bliskie relacje z osobą, którą mamy pod opieką, najzwyczajniej przeszkadza i nie służy naszemu zdrowiu psychicznemu. Oczywiście tego procesu nie da się zupełnie uniknąć – szczególnie w sytuacjach, kiedy pacjenta mamy pod opieką przez dłuższy czas. Jednak dla swojego własnego dobrostanu dobrze jest trzymać „zdrowy” dystans”.

Często trudność sytuacji związanej z odejściem pacjenta pogłębia również reakcja rodziny. Jak postępować, by pomóc bliskim pacjenta przejść przez ten trudny dla nich czas?

Z pewnością dużo łatwiej personelowi pomagać rodzinie, która miała bardzo dobrze przekazywane informacje o stanie klinicznym pacjenta, prowadzonej terapii, czy postępowaniu medycznym. Dla mnie jako psychologa wspierającego nie tylko pacjentów czekających na przeszczep, ale także ich rodziny – ważnym jest rzetelne przygotowanie ich na wszystkie możliwe scenariusze. Gdy okazuje się, że realizuje się ten negatywny – pacjent umiera – i rodzina nie oczekuje ode mnie większej pomocy, to mam poczucie dobrze wykonanej pracy.

W jaki sposób personel pielęgniarski oddziałów, gdzie śmierć jest stałym gościem, może zadbać o to, by nie przeżywać odchodzenia każdego chorego? Czy da się w pewnym sensie „uodpornić” na zjawisko śmierci?

Zdecydowanie pielęgniarki nie powinny traktować śmierci jako czegoś zwykłego, bo nadal to odejście pacjenta. Natomiast mogą postrzegać śmierć jako jeden z elementów, pewien kolejny etap, który nastąpi i jest nieunikniony. Zdecydowanie łatwiej będzie poradzić sobie z tym zjawiskiem pielęgniarkom pracującym z osobami dorosłymi.

Warto również nie udowadniać na siłę swojej niezłomności, bo jeśli ktoś nie radzi sobie ze śmiercią pacjentów, to rozwiązaniem może być na przykład zmiana miejsca pracy (oddziału, przychodni itd.).

Problem z zachowaniem dobrostanu psychicznego i fizycznego środowiska pielęgniarskiego jest również taki, że jest to grupa bardzo przeciążona pracą. Wiele pielęgniarek pracuje w kilku miejscach i de facto trudno jest im zachować work-life balance – szczególnie że wiele z nich pracuje od rana do wieczora, co przekłada się oczywiście na wynagrodzenia, ale jakość ich pracy na tym traci i zdecydowanie trudniej im pogodzić się ze śmiercią.

Dodaj komentarz